Zamiast gospodarki manipulacja
Rządowa Agencja Rozwoju Przemysłu, będąca mniejszościowym właścicielem Stoczni Gdańsk podjęła już decyzję o upadłości zakładu. Energię i finanse zamiast kierować na ratowanie stoczni, pożytkuje na działania PR-owskie, które mają zdjąć z niej odpowiedzialność za taką decyzję – taki wniosek płynie z dokumentu – schematu kampanii informacyjnej, do którego dotarł portal trojmisto.pl.
– To kolejny skandal, do jakiego dopuściła się ARP. Zamiast gospodarki manipulacja – mówi Karol Guzikiewicz, wiceprzewodniczący KM NSZZ „S” Stoczni Gdańskiej. – Ten dokument ujawnia, jak tak naprawdę pracuje PO, jakimi posługuje się narzędziami. To nie jest działanie na rzecz tworzenia miejsc pracy.
Dokument „Stocznia Gdańsk – Plan działań komunikacyjnych i przekazy” jest instruktażem, jaki przygotowała dla ARP firma doradcza Profile. Instruuje on szczegółowo Agencję m.in. o tym, jakie kroki należy podjąć, jakie informacje i do jakich mediów je przekazać, z kim rozmawiać, co powinien mówić prezes ARP Wojciech Dąbrowski. Tym sposobem ARP miałoby zrzucić z siebie odium zarzutu, że, to ona doprowadziła do upadku Stoczni Gdańsk.
„Obecnie trwająca cisza komunikacyjna zostanie zerwana po podjęciu przez ARP decyzji odmownej i poinformowaniu o tym drugiego udziałowca. W takiej sytuacji proponujemy podjęcie działań mających na celu przejęcie inicjatywy i kontroli nad komunikacją.” – czytamy w instrukcji dla Agencji.
Jeszcze przed ogłoszeniem upadłości Profile doradza, aby przygotować „dwa materiały prasowe w Gazeta Wyborcza Trójmiasto i Pulsie Biznesu – kontrolowany przeciek z informacjami o ocenie przez ARP Biznesplanu i realizacji planu restrukturyzacji. Wydźwięk: nie ma szansy na to, żeby Stocznia przetrwała, kolejna finansowa kroplówka – przy takim jak obecnie sposobie zarządzania i prawdopodobnej konieczności zwrotu pomocy publicznej – nie przyniesie uzdrowienia Stoczni. ARP jest niechętna angażowaniu kolejnych publicznych pieniędzy z ryzykiem ich straty”.
W planie działań, jakie miałyby zostać podjęte już po ogłoszeniu upadłości stoczni jest m.in. przygotowanie wywiadu z prezesem ARP Wojciechem Dąbrowskim dla dla PAP” z mocnym pokazaniem success story” oraz materiał w Wiadomościach TVN.
Karol Guzikiewicz oburza się, bo o „ciszę komunikacyjną” prosił sam prezes ARP, tłumacząc, że tak będzie lepiej w obliczu trudnych rozmów o ratunku dla Stoczni Gdańsk.
W swoim przekazie informacyjnym według instruktażu ARP powinna wykazać m.in., że „obecna sytuacja SG to efekt błędnych decyzji politycznych przy jej prywatyzacji, błędów w zarządzaniu, niezrealizowania planu restrukturyzacji skutkującego groźbą zwrotu całości pomocy publicznej (550 mln zł).
– Nigdy Stocznia Gdańsk nie otrzymała tych pieniędzy. Niech najpierw Agencja wykaże, że takie publiczne pieniądze zostały przekazane stoczni – grzmi Karol Guzikiewicz.
Agencja miałaby także pokazać, że ma świadomość, w jak trudnej sytuacji znajdują się pracownicy stoczni, ale przygotowuje zaplecze, które stworzy nowe miejsca pracy.
Tak miałaby brzmieć wypowiedź do mediów prezesa Dąbrowskiego: „Już teraz mogę powiedzieć, że w oparciu o spółki z Grupy ARP i 2Funduszu MARS możemy zaoferować w krótkiej perspektywie (do końca 2013 r.) ok. 800 miejsc pracy.
– To kłamstwo – ripostuje Guzikiewicz. – Prezes ARP powołuje się na stocznię Crist, w której stoczniowcy pracują na umowach śmieciowych. Tam są skandaliczne warunki pracy i pensje. To miejsca pracy nie dla Polaków, a dla Hindusów i Wietnamczyków. Tylko oni godzą się na pracę w takich warunkach. W przypadku umów śmieciowych nie ma nawet mowy o płacy minimalnej.
Wiceprzewodniczący stoczniowej „Solidarności” mówi, że pracownicy nazywają Wojciecha Dąbrowskiego grabarzem stoczni. Tak jak kiedyś Mieczysława Rakowskiego.
– Tak jak kiedyś mówiło się o nomenklaturze PZPR, tak dzisiaj można mówić o nomenklaturze PO – cytuje wypowiedzi stoczniowców Guzikiewicz. – Uważam, że tematem Stoczni Gdańsk zajmie się w przyszłości komisja śledcza.
zola