https://www.youtube.com/watch?v=UATU6M4eDNo
Z Karolem Guzikiewiczem, wiceprzewodniczącym NSZZ „Solidarność” Stoczni Gdańsk, rozmawia Mariusz Bober
NSZZ „Solidarność” chce zademonstrować solidarność z Telewizją Trwam i wziąć udział w wielkim marszu w Warszawie 21 kwietnia. Przyjadą związkowcy tylko ze Stoczni Gdańsk czy także z innych rejonów Polski?
– Na pewno przyjadą członkowie naszego związku, ale zapewne udział w marszu wezmą także działacze z innych rejonów kraju. Stocznia Gdańsk była zawsze blisko Rodziny Radia Maryja, Telewizji Trwam i nadal jesteśmy zaprzyjaźnieni. Zawsze byliśmy razem.
Teraz jednak wsparcie i solidarność społeczna z Radiem Maryja i Telewizją Trwam jest szczególnie potrzebna.
– Dziś chodzi o bardzo poważną sprawę, zagrożona jest bowiem demokracja, i to na różnych płaszczyznach. Kolejnym tego przykładem było piątkowe głosowanie w Sejmie, gdy dobry projekt uchwały w sprawie sprowadzenia do Polski wraku rozbitego samolotu Tu-154M ze Smoleńska wywołał awanturę wśród parlamentarzystów. W tak ważnych chwilach jedynymi mediami wyrażającymi rzeczywiście opinię publiczną, niepodlegającymi wpływom rządzących, jest Radio Maryja i Telewizja Trwam. Dlatego nie jest uczciwe, że właśnie tej Telewizji rządzący odmawiają miejsca na cyfrowym multipleksie. A przecież jest to stacja, która ma co najmniej kilka milionów widzów w kraju i poza jego granicami. Dziś tymczasem coraz bardziej potrzebne są nam wiadomości bez cenzury. W mediach komercyjnych często 90 proc. tego, co mówimy, nie jest w ogóle pokazywane, a zamiast tego próbuje się nas często ośmieszyć. Dlatego Telewizja Trwam jest potrzebna społeczeństwu, bo potrzebna jest nam prawda. Potrzebna jest też telewizja katolicka. Dziś żyjemy w trudnych czasach, ale wierzę, że zwyciężymy nie tylko walkę o Telewizję, ale także o zmianę Polski. To bowiem, co dziś u nas się dzieje, to stosowanie form represji wobec tych, którzy mają inne zdanie niż rządzący, czego również my doświadczamy. Niepokojący jest też szybki wzrost w ostatnim czasie liczby zakładanych w Polsce podsłuchów. Chcieliśmy iść do Europy, a pod rządami Donalda Tuska zbliżamy się do Białorusi. Odmowa przyznania Telewizji Trwam, jedynej ogólnopolskiej stacji telewizyjnej niepopierającej obecnego rządu, miejsca na cyfrowym multipleksie jest właśnie przykładem stosowania metod białoruskich.
Czyli próbą zapewnienia sobie zakamuflowanego sterowania opinią publiczną?
– Dziś łączy nas postulat Sierpnia ´80 – domaganie się wolności słowa. Teraz nawet my, związkowcy, mamy problemy z przebiciem się z prawdziwymi informacjami nawet do członków naszego związku. Nie mamy bowiem dostępu do telewizji publicznej, jeśli nie wykupimy za grube miliony złotych jakichś reklam. Dlatego ostatnio decydujemy się na demonstracje, aby pokazać społeczeństwu nasze racje i argumenty. To nie jest tak, jak próbują to przedstawić sprzyjające rządowi media, że „Solidarność” mówi „nie” pracy do 67 lat, „bo nie”. My podajemy argumenty i inne rozwiązania. Ale ta sytuacja pokazuje, że dziś media są rzeczywiście czwartą władzą. Dlatego rządzący trzymają je w rękach, także poprzez przydział koncesji na nadawanie na cyfrowych multipleksach, bo nie chcą oddać władzy i nie szanują demokracji. Przed wyborami obiecują wiele, a po nich nic nie spełniają. A – by móc dalej ludzi otumaniać – chcą zachować kontrolę nad mediami i utrudnić dostęp ludzi do niezależnych środków masowej komunikacji.
Zachowując pozory demokracji, decydenci marginalizują głosy tych, którzy mogą zagrażać monopolowi informacyjnemu…
– Oczywiście Radio Maryja, Telewizja Trwam i „Nasz Dziennik” i tak przetrwają, ale dostęp do cyfrowego multipleksu jest bardzo ważny. Nie każdy Polak ma możliwość i pieniądze, by wykupić dostęp do telewizji przez satelitę, i nie każdy może korzystać z internetu. Mogąc oglądać Telewizję Trwam dzięki taniemu dostępowi do cyfrowego sygnału, także uboższe osoby uzyskiwałyby informacje niekontrolowane przez rządzących. Oczywiście niezależne informacje pojawiają się również w innych mediach czy na stronach internetowych, ale nie mają one tak dużego zasięgu. Poza tym w dzisiejszym świecie największe oddziaływanie ma jednak telewizja. Dlatego walka o miejsce na cyfrowym multipleksie dla Telewizji Trwam jest słuszna i będziemy ją wspierać. Walka o Telewizję Trwam to walka o Polskę, o demokrację, o prawdę i naszą przyszłość. Jeśli ją przegramy, to będzie już pierwszy krok do wprowadzenia w naszym kraju dyktatury. Musimy więc walczyć, aby nie było u nas Białorusi, aby znowu nie musieli nam pomagać inni w walce o wolność, tak jak to było w okresie stanu wojennego. Dlatego ważny jest udział w organizowanych do tej pory marszach solidarności z Telewizją Trwam, a zwłaszcza w tym sobotnim w Warszawie, gdzie będzie swoista kulminacja dotychczasowych protestów. Władza to widzi i boi się tych marszów.
Związkowcy pomogą również zabezpieczyć przygotowywaną manifestację. Na co trzeba zwracać uwagę podczas takich dużych akcji?
– Zawsze jesteśmy chętni do pomocy. Podczas dużych manifestacji zdarzają się różne rzeczy, więc możemy się przydać. Gdy będziemy protestować, wystarczy zwrócić uwagę, ile setek, a może i tysięcy policjantów będzie w pobliżu. Dlatego trzeba się pilnować, aby nie dopuścić do jakiejś prowokacji. I nie chodzi tu o jakieś szarpaniny z policją, ale o sytuacje, gdy ktoś będzie chciał nas np. ośmieszyć, próbując wmieszać w szeregi protestujących jakąś pijaną osobę, a potem pokazać ją w telewizji. Dlatego uczestnicy marszu powinni być zdyscyplinowani i nie dać się prowokować. Może się bowiem również zdarzyć, że jakieś pojedyncze osoby będą chciały nas zaczepiać czy obrzucać wyzwiskami.
Dziękuję za rozmowę.
źródło www.naszdziennik.pl