Ofiary donosów Bolka | NSZZ Solidarność Stoczni Gdańskiej

Ofiary donosów Bolka

 

poszkodowani przez Bolka

Henryk Lenarciak, Henryk Jagielski, Jan Jasiński, Józef Szyler, ale także „wysoki i bez zębów z przodu”, czy „gruby ślusarz”. Lista osób, na których w latach 70. donosił Służbie Bezpieczeństwa TW „Bolek” jest bardzo długa.

 

W poniedziałek 22.02.2016 IPN udostępnił teczkę personalną i teczkę pracy „Bolka”. Znajdują się w nich między innymi odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa „Bolek” z 21 grudnia 1970 roku, doniesienia „Bolka” oraz notatki esbeków ze spotkań z nim oraz oceny SB okresu jego współpracy.

Z ujawnionych przez Instytut teczek zabezpieczonych w domu gen. Czesława Kiszczaka rysuje się obraz agenta, który w zamian za gratyfikacje finansowe nie ma problemów z donoszeniem na kolegów z pracy, zdradzaniem tajemnic nielegalnych organizacji związkowych czy nastrojów wśród załogi Stoczni Gdańskiej, a także pokornym wykonywaniem rozkazów SB.

Żalił się oficerom

Początkowo „Bolek” żalił się oficerom prowadzącym między innymi to że „nie widać żadnej mobilizacji w pracy”. Pierwsze donosy na kolegów pojawiły się 5 stycznia 1971 roku. Z jednej z teczek dowiadujemy się, że do protestów w stoczni nawoływali „Lenarczyk, członek rady wydziału oraz gruby ślusarz”.

Po tym donosie esbek Edward Graczyk wręczył „Bolkowi” 1000 zł za „współpracę z SB i przekazywanie informacji”. „Pieniądze przyjął chętnie” – zanotował funkcjonariusz.

Szybko pojawiły się donosy na kolejnych kolegów. „Uważam, że Jasiński i Popielewski mogą być członkami jakiejś komórki organizacyjnej, która może zorganizować strajk” – informował SB agent. Po kilku dniach przepisał funkcjonariuszom ulotkę z odezwą do narodu, którą otrzymał od jednego ze stoczniowców. Przekazał nawet numer telefonu kolegi.

Dwa pistolety

Dalej „Bolek” przekazał, że stoczniowiec Kozłowski powiedział mu, iż w czasie wydarzeń grudniowych opanował radiowóz i zdobył dwa pistolety, z których jeden miał wyrzucić, zaś drugi oddał robotnikowi o imieniu Leszek.

Agent regularnie informował esbeków o najbardziej aktywnych stoczniowcach, którzy domagają się spełnienia postulatów załogi. Wskazał, że jeden z nich, który mówił w dyskusji, by „sprawy drastyczne załatwiać sposobem grudniowym”, ma 40 lat, jest wysoki i „bez zębów z przodu”. Funkcjonariusze ustalili, że tym aktywistą jest Mieczysław Tolwal.

„Bolek” donosił także między innymi na Henryka Lenarciaka, Henryka Jagielskiego, Jana Jasińskiego i Józefa Szylera. Agent zdradził, że ten ostatni zamierza uciec do NRF, wobec czego SB założyło mu sprawę operacyjną, a samego „Bolka zobligowano by „stale kontrolował” wymienionych.

Kolega odmówił

Z teczek wynika także, że TW poinformował esbeków, że jeden z członków komitetu strajkowego z grudnia 1970 roku, Jerzy Górski, opowiedział mu, że dostał propozycję współpracy z SB za 3,5 tys. zł miesięcznie, czego odmówił.

Agent przestrzegał także władze, że może dojść do zakłóceń obchodów 1 maja 1971 roku, jeśli nie dojdzie m.in. do podwyżek płac robotników. Zdradził, że ślusarz Kwiatkowski z wydziału W-4 dał mu ulotkę nawołującą do bojkotu obchodów. Lenarciak mówił zaś, by przybrać wtedy żałobę po zabitych w 1970 roku. Po obchodach „Bolek” opowiedział dokładnie, kto składał wieńce pod bramą stoczni, gdzie padli zabici podczas Wydarzeń Grudniowych.

 

Wśród osób, na których donosił agent byli także między innymi Jan Miotk, który w czasie Wydarzeń Grudniowych „dość czynnie popierał strajkujących”, Kazimierz Szołoch, współzałożyciel komitetu strajkowego w Stoczni Gdańskiej.

„Wybuchowy charakter”

W wrześniu 1971 roku TW wyraził obawę, że koledzy z pracy zaczynają od niego stronić. Stopniowo współpraca z SB zaczęła być coraz trudniejsza, między innymi ze względu niewielką „wartość operacyjną” informacji od „Bolka” oraz jego „wybuchowy charakter”.

Rozwiązanie przez SB współpracy z agentem nastąpiło w czerwcu 1976 roku. Jako powód podano jego „niewłaściwe zachowanie się” jako współpracownika mimo kilkakrotnych ostrzeżeń, niechęć do współpracy oraz fakt, że 30 kwietnia 1976 roku został zwolniony z pracy w stoczni za wystąpienia krytykujące jej władze.

Odnotowano przy tym, że za przekazywane informacje „Bolek” był wynagradzany w sumie kwotą 13 100 zł. „Wynagrodzenie brał bardzo chętnie” – dodali esbecy.

Henryk Jagielski – uczestnik Grudnia ’70 w Gdańsku, w późniejszym czasie rozpracowywany przez TW ps. „Bolek”, działacz NSZZ „Solidarność”;

Józef Szyler – uczestnik Grudnia ’70 w Gdańsku, aktywnie rozpracowywany przez TW ps. „Bolek”;

Sławomir Cenckiewicz przypomniał dokumenty związane z TW „Bolkiem”, a dotyczące obu robotników:

To jest wyjątkowa sytuacja, w której panowie Szyler i Jagielski publicznie występują, i dlatego zdecydowaliśmy się na publiczną prezentację tych – znanych już – dokumentów.Pierwszy z nich to jest dokument z roku 1971 – to fragment doniesienia TW „Bolek”, przepisanego na maszynie. Czytamy w nim:

Najbardziej agresywny w ostatnim czasie jest Jagielski Henryk, i Jasiński Jan. Największy udział bierze jednak Jagielski, który to wysuwa kompetencję rzucenia czerwonej flagipod trybunę i sprawy żałoby.

Chodzi o to, że pan Henryk Jagielski, który z nami jest, 1 maja współorganizował z kolegami tzw. Czarny Marsz, 1 maja 1971 roku w Gdańsku. I rzeczywiście miał ideę rzucenia tej czerwonej flagi pod oficjalną trybunę partyjną, i tę sprawę rozeznał na terenie zakładu pracy. Henryk Jagielski pracował razem z Tajnym Współpracownikiem „Bolek”, na wydziale W4 Stoczni Gdańskiej. Jak widzicie państwo, „Bolek” przekazał informację na ten temat swojemu oficerowi prowadzącemu SB.

Drugi dokument dotyczy pana Józefa Szylera. Tu zdecydowaliśmy się na prezentację zadań, które otrzymał w oparciu o wcześniej złożone doniesienia agenturalne Tajny Współpracownik „Bolek”. I cytat:

Być w stałym i ciągłym kontakcie z Józefem Szylerem. Kontrolować jego postępowanie i zamierzenia. Ustalać wszystkie jego kontakty na wydziale W4 Stoczni. W razie gdyby próbował wywołać strajk, w sposób umiejętny temperować go i rozładowywać sytuację.

Chciałbym jeszcze jedną rzecz podkreślić: z tej pożogi archiwalnej, która miała miejsce w latach 1992-1995, kiedy zginęło bardzo dużo dokumentów dotyczących przeszłości Lecha Wałęsy, ocalało jednak tyle, że pisząc książkę „SB a Lech Wałęsa” mogliśmy stwierdzić, iż na podstawie doniesień TW „Bolka” Służba Bezpieczeństwa założyła sprawę operacyjną przeciwko Józefowi Szylerowi.

Henryk Jagielski stwierdził z kolei:

Ja reprezentują kolebkę „Solidarności”, tych wszystkich, którzy strajkowali w Stoczni Gdańskiej w roku 1970-ym i 1980-ym. Tych, którzy byli potem represjonowani. Reprezentuję więc nie tylko siebie, ale i tych kolegów, którzy zginęli. Nas, którzy w tym uczestniczyli, jest już bardzo mało. I czas najwyższy, żeby ta sprawa została w końcu zakończona. Te dokumenty znajdują się niecały kilometr stąd, w Sejmie. Obawiamy się o ich los. Ale wiemy gdzie są, i żądamy tych dokumentów. Bo to jest nasz obowiązek, wobec tych wszystkich kolegów, którzy brali w tym udział.

Dużo z nas, jak powiedziałem, nie żyje. Byłem przy niektórych, w szpitalu, już umierali, i mówili: Heniek, ty jeszcze trzymasz się. Zrób wszystko, żeby wyszła ta prawda nasza. Myśmy nigdy nie chcieli jakiejś kariery politycznej robić. Po prostu walczyliśmy o godność naszą, o naszą przyszłość, naszych dzieci i naszych wnuków. I za to jesteśmy nazywani, każdy wie, jak. Czy myśmy zasłużyli na to, pytam?

Domagamy się od tych, którzy są dziś odpowiedzialni za te dokumenty, żeby w końcu załatwili sprawę, żeby te dokumenty znalazły się w odpowiednim IPN-ie.

My jesteśmy razem z Józkiem [Szylerem] tą żywą historią. Również mogliśmy zginąć, mogliśmy być przed stocznią na tej tablicy, jak nasi koledzy. I to im jesteśmy winni, tym naszym kolegom. Ciągnie się ta sprawa lata, i nie ma żadnych efektów. A w końcu trzeba ją wyjaśnić.

Józef Szyler dodał zaś:

Ja przyjechałem specjalnie 300 kilometrów, żeby zaapelować do wszystkich redaktorów, młodych redaktorów, którzy nie ulegli zmanipulowaniu, aby dołożyli wszelkich starań, aby dojść do prawdy, wykazać prawdziwą historię naszego kraju, by nasze dzieci nie uczyły się historii, którą ktoś dyktował albo ktoś opracował poprzez mury magdalenkowe. W związku z powyższym przyłączyłem się do apelu o udostępnienie dokumentów, które leżą w kancelarii Sejmu. Musimy dowiedzieć się prawdy, dobrej albo złej. Naród, który nie zna historii, traci niepodległość, takie jest motto tego wszystkiego.

Zapytani, czy to możliwe, że donosił na nich jakiś inny TW „Bolek”, odpowiedzieli:

Józef Szyler:

Jeżeli chodzi o mnie, to nie mógł żaden inny „Bolek” tego napisać. Jedna wypowiedź pochodzi z rozmowy między Wałęsą a mną. To była rozmowa można powiedzieć tajna, a ja ją dostałem z donosów „Bolka” po prostu, z IPN-u.

Henryk Jagielski:

„Bolek” był szczególnie aktywny na pierwszego maja. Przy tej rozmowie nikogo nie było. I ta wypowiedź znalazła się w dokumentach IPN. Co będziemy robić 1 maja… Nikogo nie było, żadnego świadka. To, jak nas do wojska brali, czy wiele innych tematów. Nie ulega wątpliwości. My i 28 kolegów [na których „Bolek” donosił] jesteśmy żywym dowodem. Ja przytoczę Heńka Lenarciaka, nie miał za co żyć, on pomnik budował, kościół budował.

 

 

Top