Komu będzie służyła nowa siedziba Europejskiego Centrum Solidarności? | NSZZ Solidarność Stoczni Gdańskiej

Komu będzie służyła nowa siedziba Europejskiego Centrum Solidarności?

W sobotę 30 sierpnia, po czterech latach budowy, która pochłonęła 230 mln złotych brutto otwarto w Gdańsku nową siedzibę Europejskiego Centrum Solidarności, sąsiadującą bezpośrednio z Pomnikiem Pomordowanych Stoczniowców oraz historyczną Bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej.

Budynek już w trakcie budowy wzbudzał wiele kontrowersji, głównie ze względu na bunkrowatą ociężałość oraz wykorzystanie materiałów przypominających rdzewiejące blachy.

Architekci z gdańskiej pracowni FORT, która przygotowała projekt w taki sposób uzasadniają kształt i estetykę obiektu:

W naszym przekonaniu budynek winna charakteryzować skrajna prostota, taka jak ta, która cechowała cele i metody działania ruchu solidarnościowego.

Powołanie niezależnych od partii, wolnych związków zawodowych, zagwarantowanie prawa do strajku, wolność słowa, druku i publikacji, odstąpienie od represjonowania osób tworzących niezależne wydawnictwa, wezwanie do reform gospodarczych kraju i wiele innych – czy takie cele, ogłoszone w postaci tzw. „21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego” w dniu 17 sierpnia 1980 roku można określić mianem „skrajnie prostych”? Czy gdyby były to jedynie żądania o charakterze socjalnym i bytowym, to czy tablica z 21 postulatami zostałaby w 2003 roku wpisana na listę najbardziej wartościowych dokumentów świata UNESCO? A czy metody działania Solidarności były skrajnie proste?

Być może dziś wydaje się, że zorganizować i uczestniczyć w strajku państwowego zakładu jest rzeczą niewymagającą specjalnej odwagi. O ile jednak więcej odwagi wymagało to od ludzi w latach 80-tych, którzy doskonale pamiętali wydarzenia choćby sprzed dekady, gdzie do robotników w Gdyni władza otworzyła ogień. Podziemne drukarnie, kolportaż, nadawanie programów radiowych, sabotaże, tajnespotkania, Solidarność Walcząca – nie sposób zamknąć tego wszystkiego w opisie „skrajna prostota”. A jednak twórcy budynku ECS właśnie na takim założeniu ideowym oparli swój projekt.

Programowa prostota sprawi, że idea budynku stanie się równie oczywista jak oczywiste dla stoczniowców były ich robotnicze postulaty

-– kontynuują architekci. Czy idea budynku rzeczywiście jest oczywista? Autorzy zdają się przeczyć sami sobie, gdyż kilka zdań niżej piszą:

Proponowana forma może być odczytywana w wieloraki sposób i przywodzić na myśl żeglujący okręt, a może raczej kadłub budowanego dopiero statku, albo zeskładowane blachy przygotowane do jego budowy.”

Nie ma oczywistości, gdy pojawia się kilka interpretacji. Wojciech Targowski, architekt i współprojektant budynku dodaje: „Po głowie cały czas mi się kołacze, żeby z głośników wydobywały się w ECS subtelne odgłosy budowania, pracy stoczni”. Warto się jednak zastanowić, czy to, że Solidarność narodziła się w Stoczni Gdańskiej, jest wystarczającym powodem, by budynek odwołujący się do 10-milionowego ruchu społecznego mógł być odczytywany, jako przywodzący na myśl kadłub okrętu lub po prostu stocznię? Bo czym innym jest muzeum Solidarności, a czym innym muzeum stoczni albo przemysłu okrętowego.

Rozmiar niejednoznaczności przekazu tej postulowanej „oczywistości” bryły budynku sprawia, że analogii, co do jego wyglądu internauci doszukują się nawet w popkulturze. Gmach ECS jest często porównywany do pojazdu „Sandcrawler” z sagi „Gwiezdne Wojny”. Wspomniana przez projektantów„programowa prostota” nijak się ma do rzeczywistości.

Najwięcej kontrowersji budzi rdzawy wygląd Europejskiego Centrum Solidarności. Według autorów projektu „[…] forma może być odczytywana […], jako kadłub budowanego dopiero statku, albo zeskładowane blachy przygotowane do jego budowy.

[…] Dla wielu ponadczasowość stale aktualnych idei Solidarności wynika z faktu, że jeszcze się nie dopełniły, a proces ich osiągania nie zakończył się.” Architekci słusznie zauważają, że idee Solidarności wciąż nie zostały zrealizowane, stąd propozycja odzwierciedlenia tego poprzez skojarzenie, przywołujące na myśl budowany statek, a właściwie blachy używane do budowy kadłuba, czekające na wykorzystanie. Czy ECS w obecnej formie zatrzymania w kadrze stanu przejściowego uwzględnia jakąkolwiek finalizację? Bo przecież oparte na stojakach blachy, które zainspirowały Wojciecha Targowskiego ostatecznie stawały się lśniącymi kadłubami statków. Czym staną się tutaj?

Renata Wiśniowska, dyrektor Biura Realizacji Projektu ECS w Gdańskich Inwestycjach Komunalnych, broniąc rdzawej fasady budynku uzasadnia: „Corten – blacha, którą okładamy budynek – jest w tej chwilimodnym materiałem. Użycie jej jednak w takiej skali jak tutaj – poza przeszkleniami niemal wszędzie – jest unikatowe. Dzięki niej budynek żyje, ma inną barwę w słońcu, inną w deszczu, jeszcze inną o zmierzchu. To bardzo ciekawy zabieg. Lubię ten rdzawy kolor.” A więc moda, unikatowość i oczywista dla sprawowanej przez panią dyrektor funkcji osobista sympatia do barwy fasady. Warto przypomnieć, że pierwsze budynki, w których użyto blachy cor-ten pojawiły się już w latach 60-tych ubiegłego wieku. Materiał ten, mimo, że wygląda jak zardzewiały, w rzeczywistości pokrywa się w wyniku działania warunków atmosferycznych cienką warstwą ochronną, która wydłuża jego odporność na korozję. Pozostaje mieć nadzieję, że projektanci ECS-u uwzględnili fakt, że cor-ten niestety rdzewieje do cna w środowisku atmosferycznym wypełnionym solą morską.

Można tłumaczyć wybór materiału nawiązaniem do budowanych statków i terenów stoczniowych. Można tłumaczyć rzekomą modą. Ale warto zadać sobie pytanie: co symbolizuje rdza? „Aby ten żywy pomnik – symbol zwycięstwa pokojowej rewolucji Solidarności – stanowił światowe centrum krzewienia idei wolności, demokracji i solidarności.” – taki zapis znalazł się w akcie erekcyjnym ECS z 2005 roku. Żywy pomnik reprezentowany przez coś, kojarzącego się z rozkładem, zniszczeniem, starością i zaniedbaniem. Ciężko o bardziej nieadekwatną symbolikę. Wojciech Targowski w piśmie „ECS Info” tłumaczy: „Architektura zmusza ludzi do konfrontacji, nie pytając o zgodę”. To prawda. Nikt nie zapytał mieszkańców Gdańska, ale przede wszystkim stoczniowców i robotników z całej Polski, czy chcą, by muzeum poświęcone ich zmaganiom eksponowało właśnie rdzę.

Autorzy chcieliby wznieść dla Europejskiego Centrum Solidarności budynek zachęcający do wejścia, do uczestnictwa w jego codziennej działalności.

  • – czytamy dalszy ciąg uzasadnienia wizji architektonicznej. Czy kształt, przypominający ciężki schron atomowy rzeczywiście zachęca do odwiedzin? Tomasz Małkowski z duetu Architecture Snobs zauważa: „Ta bryła jest dość agresywna w formie. Wiem, że ma nawiązywać do kadłubów statków. Ale przy obiekcie, który ma w nazwie „solidarność” widziałbym raczej formę bardziej otwartą, demokratyczną, z dużą ilością przeszkleń, otwartą na miasto. ECS jest zamknięty, bunkrowaty. Jakoś mi to nie współgra.”

Przejawem demokratycznego charakteru Związku Solidarność była jego powszechność. Każdy pracujący mógł zostać jego członkiem, każdy więc winien być pożądanym gościemECS.

-– kończą opis ideowy inwestycji architekci z FORTu. Niestety, z uwagi na to, że ECS jest silnie wpisany w kontekst polityczny „pożądani goście”, którzy 30 sierpnia mieli oprowadzać zwiedzających to m.in. Bogdan Borusewicz, Henryka Krzywonos i Andrzej Friszke, a nie chociażby Joanna i Andrzej Gwiazda lub inni przedstawiciele tej części Solidarności, która została zepchnięta na margines.

Nie sposób też przejść obojętnie wobec tego, w jakiej formie podziękowano tysiącom robotników, którzy narażając siebie i swoje rodziny zdecydowali się na strajki. Wydawać by się mogło, że w takim miejscu, jak Europejskie Centrum Solidarności słowa wdzięczności będą wyeksponowane, rzucające się w oczy już po przekroczeniu progu. Niestety. Skromna tablica z pleksi jest ukryta w głównej hali, zamocowana niemalże w kącie. Niewidoczna, choć z przesłaniem wzniosłym: „Z wdzięczności dla tych, którzy odważyli się na pokojową rewolucję […]”. Ciężko o element głównej hali budynku, który mniej rzucałby się w oczy.

Na temat ECS-u można by napisać o wiele więcej. O tym, że jest to instytucja, która zgodnie ze słowami jej dyrektora Basila Kerskiego „ […] ma budować tożsamość narodu, eksperymentować.”. Czy eksperymenty z narodową tożsamością nie brzmią złowieszczo, gdy stoi za nimi człowiek, który zrzekł się polskiego obywatelstwa? Można by, a nawet trzeba merytorycznie opisać wystawę stałą, która na powierzchni 3 tys. m kw., w 7 salach prezentuje historię Solidarności i jej wpływ na Polskę i Europę.

W mojej opinii robi to w sposób wybiórczy i powierzchowny, a biorąc pod uwagę poniesiony koszt samej wystawy, tj. 38 mln złotych brutto nie zaskakuje niczym, czego nie widzielibyśmy w o dekadę starszym Muzeum Powstania Warszawskiego. Można by zwrócić uwagę na to, co dzieje się za rdzawym gmachem, na plany inwestycyjne, niszczenie zabytkowych budynków stoczniowych, rozkradzież i upadek tego, co pozostało po stoczni. Tematów związanych z tą inwestycją i tym miejscem nie brakuje.

Komu będzie służyła nowa siedziba Europejskiego Centrum Solidarności? Czy rzeczywiście ECS stanie się „nowoczesną, międzynarodową instytucją kultury” oraz „miejscem spotkań obywateli, którzy czują się odpowiedzialni za rozwój demokracji”? I czy tego właśnie w pierwszej kolejności potrzebujemy? Czy może raczej bezpieczną przystanią dla licznej kasty rodzin i przyjaciół partii rządzącej?

Wspomniany wcześniej architekt Wojciech Targowski nie chce narzucać odbiorcom symboliki budynku. Byłby szczęśliwszy, gdyby każdy z nas robił to samodzielnie. „Oznaczałoby to bowiem, że jakieś przesłanie w sobie nosi. […] Im więcej samoistnych odcyfrowań przekazu, tym budynek ciekawszy”. Czy patrząc na to, co zostało z Sierpnia 1980 roku i z tzw. pierwszej Solidarności możemy powiedzieć, że budynek ten bardziej przypomina niszczejący sarkofag, w którym szczelnie zamknięto wciąż tak niewygodne przesłanie i ideały tamtych chwil polskiego sukcesu? I choć wnętrze tego sarkofagu jest póki co pełne zielonych roślin i dużych, robiących wrażenie przestrzeni, to niestety raczej przywodzi na myśl pustoszejące i porastające trawą tereny stoczni. Zapytany o komentarz w sprawie wyglądu ECS Andrzej Gwiazda trafnie podsumowuje:

Nie było żadnej potrzeby, żeby nawiązywać do Stoczni Gdańskiej, bo to jest na terenie stoczni, tylko stoczni nie ma! W ramach tego jednolitego projektu fałszuje się historię, fałszuje się Solidarność i likwiduje stocznię.

Niemcy mają stocznie dotowane przez skarb państwa, my mamy kosztowny gmach z funkcją muzeum, pokryty rdzewiejącą blachą w miejscu, gdzie stocznia była. Kiedyś budowano tutaj statki, dziś rozdaje się papierowe czapeczki i ekologiczne torby z logo ECS. I bez względu na to, czy spojrzymy tylko na budynek ECS-u, czy też szerzej, na miejsce jego usytuowania i cały kontekst historyczny śmiało możemy stwierdzić, że coś poszło nie tak. Skoro tak wiele rzeczy się nie zgadza, tak wiele symboli nie pasuje, to może właśnie tak miało być? Może tak właśnie wygląda to, co zostało z Solidarności i z solidarności dzisiaj.

Top